W roli głównej: mascarpone.
Dziś przepis na rodzinny już deser, którego modyfikację 4 lata temu na blogu zamieściła P. Pamiętam jak w 2010 roku moja mama robiła go co tydzień, przez kilka miesięcy, aż w końcu miałam go dość. Na szczęście ostatnio pogodziłam się z nim i z pewnością zrobię go jeszcze nieraz.
Jest delikatny i aksamitny, słodki, ale nie zbyt słodki, rozpływający się w ustach. Razem z deserem podajcie też biszkopty ladyfingers, można je w nim maczać i chrupać.
Wiem, że weekend majowy to podobno czas grillowania, ale pogoda średnio nam w tym roku dopisuje. Może w przyszłym tygodniu uda mi się wyjść na świeże powietrze i nie przemarznąć przy tym do szpiku kości. Planuję wtedy wypróbować nowy przepis na sałatkę z grillowanych warzyw, którym z pewnością się z wami podzielę, gdy okaże się być smaczna.
Póki co poczęstujcie się słodkościami, ale nie zapominajcie o aktywności fizycznej, bo jakoś trzeba spalić te wszystkie kalorie :)
Składniki:
(na ok 4 porcje)
300 g serka mascarpone
2 jajka
saszetka cukru waniliowego
łyżka gorącej wody
4 biszkopty ladyfingers.
Jajka wyparzamy wrzącą wodą.
Białka ubijamy z cukrem, wrzucamy żółtka i łyżkę gorącej wody i dalej ubijamy na gładką, puszystą masę.
Dodajemy małe porcje serka mascarpone, ubijamy do uzyskania aksamitnego kremu.
Oprószamy gorzkim kakao.
Podawać z biszkoptami.
Im dłużej będziemy ubijać, tym sztywniejsza będzie masa.
Im więcej gorącej wody wlejemy, tym będzie rzadsza.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz